niedziela, 20 grudnia 2015

W betlejemskiej szopce





W Betlejem Wesołym zrobił się szum:
w stronę szopy za miastem pędzi cały tłum!
Biegnie jeden za drugim, krzycząc w głos z radości
masa ludzi i zwierząt w takiej kolejności:

szesnastu pastuszków, cztery sekretarki,
pięciu biznesmenów w butach znanej marki,
żony i kochanki, wół, osioł, baranki,
gejów ze dwie pary, trzy górskie owczarki,
ojców całe krocie, młodzieży tuziny,
osiem starych panien i całe rodziny.
Pudle i biedronki, żyrafy na łące,
dwa koła rolnicze, strażacy, zające.
Stajenka już pełna, aż trzęsie się strzecha,
tam wąż zwisa z belki, pięknie się  uśmiecha.
Nawet trzej królowie swoje dary wnoszą,
hałas niesłychany, wszyscy o coś proszą:

niech szczęśliwy koniec ma dobry początek,
niech tuż po niedzieli znowu będzie piątek,
niech szef da podwyżkę i funduje lody,
PZU opłaca i moralne szkody.

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Anatol Mątewka i wyprawa do Kogli - Mogli






I

Emerytowany cukiernik, pan Anatol Mątewka, drzemał właśnie w fotelu, gdy obudził go ostry dźwięk telefonu. Wyrwany ze snu podskoczył i przetarł zaspane oczy.
‒ Halo ‒ wymruczał do słuchawki w kształcie czekoladowego rożka.
‒ Halo! Halo! ‒ odparł uradowanym głosem król Marmelandii, Atanazy. ‒ To ja, panie Anatolu, poznaje mnie pan?
‒ Wasza wysokość! ‒ ucieszył się pan Mątewka, który bardzo lubił mądrego władcę Marmelandii.
‒ Jak to dobrze, panie Anatolu, że zastałem pana w domu. Już myślałem, że marznie pan gdzieś nad brzegiem jeziora i łowi rybki, gdy tymczasem ja... ‒ w tym momencie, ku zdziwieniu starego cukiernika, głos króla załamał się. Przez chwilę panu Mątewce wydawało się, że słyszy w słuchawce cichy szloch i kilka głośniejszych westchnięć.
‒ Wasza wysokość, co się stało?
‒ Nie wiem doprawdy od czego mam zacząć, drogi panie Anatolu ‒ bezradnie odparł monarcha, a głos zatrząsł mu się jak galaretka. ‒ Wszystko idzie źle! Proszę sobie wyobrazić, że Gwiazdka za pasem, a w pałacu do popołudniowej kawy jest tylko stary sernik ‒ jęknął król. ‒ Do niedawna nasz cukiernik, pan Kajetan Radełko, piekł przepyszne biszkoty, a teraz? Coś złego dzieje się w pałacowej kuchni ‒ wyszeptał z przejęciem Atanazy ‒ Najpierw podano niedopieczoną łaciatkę. Myślę sobie: ech, może zdarzyć się każdemu. Następnego dnia nie dostaliśmy deseru, wieczorem w czekoladowym cieście nie było czekolady, a dzisiaj przynieśli ptysie z bitą śmietaną, do której ktoś nasypał soli!

środa, 18 listopada 2015

Panna Zuzanna już śpi


Uśpione już lalki, gdzieś obok nich chrapie miś.
Wtuleni w poduszkę, tak wcześnie zasnęli dziś.

Panna Zuzanna też śpi-
złote ma włosy i sny
złocone.
Niech śnią się jej myszki dwie,
huśtawka, zamki na szkle,
latawce i wielki wóz,
kot w butach,
ogrody róż różowe.
Muszelki i morza szum
niech jej nie budzą ze snu.


To księżyca blask - na firance srebrny cień -
on pilnuje nas, dopóki nie wstanie dzień.


Panna Zuzanna już śpi,
złote ma włosy i sny
złocone.
Niech śnią się jej myszki dwie,
huśtawka, zamki na szkle,
latawce i wielki wóz,
kot w butach,
ogrody róż różowe.
Muszelki i morza szum
niech jej nie budzą ze snu.


czwartek, 5 listopada 2015

Lili na dmuchawcu (cz.2)





W drodze do Hopli


Lili wyszła z domu, kiedy pierwsze promienie słońca przeświecały przez gałęzie drzew. Zamknęła za sobą bramkę i ruszyła w stronę dębów. Pamiętała z rozmowy z Sybillą, że gdzieś tam, daleko przy bagnisku, mieszka Hopla-czarownica.
Mała czarodziejka przemykała między mchami i paprociami. Ukryty w gęstwinie rudzik nawoływał głośno : tik, tik, tik, a chór ptasich szczebiotów, ćwierkań i świergotów odpowiadał mu jak echo. To kosy i sikorki witały nowy dzień. Las szumiał tajemniczo, a obłoki różowej mgły unosiły się w powietrzu.

Lili przeskakiwała z liścia na listek, z trawy na trawę, z korzenia na korzeń. Im bardziej zbliżała się do bagniska, tym wolniej szła. Jej serce biło coraz mocniej ‒ nie wiedziała czy ze zmęczenia, czy może ze strachu.
‒ Jeśli nie zrobię tego teraz, to nie zrobię nigdy. Będę musiała się spakować i wrócić na poddasze ‒ westchnęła, a potem w tej samej sekundzie potknęła się i upadła na ziemię, która zaczęła osuwać się pod jej nogami. Lili, krzycząc i piszcząc przeraźliwie, spadała w głąb przepastnej nory, a drobne kamyki staczały się razem z nią. Wreszcie udało się jej złapać za wystający korzeń i wbić czubki butów w gliniastą ziemię.
Co będzie, jeśli nikt mnie tu nie znajdzie? ‒ pomyślała. Albo jeśli zaraz wróci właściciel tej jaskini? Niekoniecznie musi być przyjaźnie nastawiony do małych czarodziejek. A jeżeli w ogóle nie lubi gości? A co, jeśli nikt tu nie zaglądał od dziesięciu lat? I nikt nie usłyszy moich krzyków?
Na wszelki wypadek postanowiła jednak zawołać na cały głos:
‒ Ratunku! Pomocy!

czwartek, 22 października 2015

Lili na dmuchawcu (cz.1)






 Leśna polana


‒ To tutaj? ‒ szepnęła Lili, mała czarodziejka. ‒ Niemożliwe! Musiałam pomylić adres ‒ pisnęła cicho, żeby nie mógł usłyszeć jej Ropuch, który powoził wozem zaprzężonym w cztery myszy polne. Wóz był załadowany po brzegi kuframi Lili, a na obu jego bokach widniał napis: WPROWADZKI ‒ WYPROWADZKI  ‒ Maurycy B. i Spółka.
‒ Wysiadać, moja panno! ‒ rzekł basowym głosem Maurycy. ‒ Panna przestanie medytować! Na rozstaju dróg w lewo aż do bukowego lasu? Dowiozłem? Dowiozłem! I co panna wytrzeszcza te swoje niebieskie ślepia? Niech lepiej nie robi min i zabiera pakunki.
Lili ‒ chcąc nie chcąc ‒ zeskoczyła na ziemię i rozejrzała się dookoła. Ścieżkę obrastały kępy strzępiastych traw. Nad nimi kołysały się gałęzie dzikiej róży, za którą wysoko w niebo wyrastały drzewa mieniące się wszystkimi odcieniami zieleni.
Woźnica burknął coś pod nosem, więc Lili zaczęła przenosić walizki w pobliże spróchniałego pnia leżącego nieopodal.
Kiedy tylko wóz zniknął za zakrętem, mała czarodziejka rozprostowała pomięte w podróży skrzydełka i trzy razy machnęła nimi na próbę.
‒ Ciotko Adelo! A niech cię mrówka uszczypnie! ‒ sapnęła ze złością.
To miała być ta wychwalana w listach rezydencja (Kochana siostrzenico! Mój dom jest kwintesencją dobrego smaku)? Luksusowa willa (Kochana siostrzenico! Masz okazję zamieszkać w prawdziwym pałacu! Jest w nim toster, ekspres do kawy i dwa termofory!)?
A tu? Zamiast obiecanego apartamentu ‒ kłoda spróchniałego drzewa, w której ona, Lili, ma mieszkać przez cały następny rok?
Mała czarodziejka minęła walący się płot oraz zarośnięty chwastami ogródek. Chwilę potem otworzyła drzwi i weszła do kuchni. W półmroku dostrzegła kredens z mnóstwem kolorowych szybek, fotel i zastawiony filiżankami stół. Płytę żeliwnego piecyka przykrywały niedomyte patelnie, a ze zlewu wyrastała sterta talerzy. Na jej szczycie ‒ tuż pod sufitem ‒ chwiał się porcelanowy imbryk.

czwartek, 15 października 2015

Kołysanka dla...



Nawet koty cicho śpią w koszyku,
księżyc  żandarm na jednej nodze śni,
kwiatki  bratki zwinęły złote płatki,
więc „dobranoc” mówimy też i my

To dla ciebie, malutki,
nini ‒ ninna ‒ nanna,
we włosach dziewanna,
na wianek ‒ rumianek ‒
niech ci się dobrze śpi

To dla ciebie, malutki,
nini ‒ ninna ‒ nanna,
drobinka ‒ okruszek,
dwanaście poduszek ‒
wygodnie będzie ci

To dla ciebie, malutki,
nini ‒ ninna ‒ nanna,
na rąbku pierzyny,
nitce pajęczyny,
taki senny ‒ jesienny

już śpisz

czwartek, 8 października 2015

Anatol Mątewka i najsmaczniejsze ciasto w Królestwie Marmelandii





Pan Anatol Mątewka, nadworny cukiernik Królestwa Marmelandii, ze zdenerwowania nie mógł usiedzieć na jednym miejscu. Chodził tam i z powrotem po pałacowej kuchni i  miał  wielką  ochotę  pozrzucać z półek wszystkie rondle i tortownice.
Pan Mątewka był długi i chudy jak wykrzyknik. Albo jak laska wanilii lub cynamonu.  Albo jak kij od miotły  z tą tylko różnicą, że na końcu patykowatego ciała zamiast szczotki znajdowała się okrągła głowa porośnięta rzadkimi włosami i ozdobiona  wąsem. 
Na  co  dzień  nadworny  cukiernik  był  poważny  jak  spis  treści w grubej książce bez obrazków. Nie miał też zwyczaju wdawać się w niepotrzebne dyskusje całymi dniami siedział zamknięty w swojej pracowni, która była częścią pałacowych kuchni. Od pierwszego roku panowania ich wysokości króla Atanazego i królowej Adelajdy zajmował się pieczeniem ciast, ciastek, tortów, babek, babeczek oraz wszystkich innych możliwych słodkości, które rozsławiły go nie tylko w kraju, ale i w sąsiednich  królestwach.

Na dobry początek



Witam serdecznie!

Bajki dla dzieci zaczęłam pisać trzy lata temu, a teraz postanowiłam je odkurzyć, poprawić (skrócić!) i opublikować na blogu. Mam nadzieję, że się Wam spodobają. 

Ilustracje rysuję niestety sama, więc są, jakie są. 

Zapraszam do czytania i pozdrawiam serdecznie.

Ewelina