NARADA
W drzwiach natychmiast pojawił się znajomy lokaj w pomarańczowym surducie:
‒ A nie mówiłem, że nic z tego nie
będzie? Burmistrz umiera z miłości, a cały kraj w rozsypce. Akwedukt zniszczony,
w mieście chaos, nikt nie wie, co robić. Fryzjer wyjechał, więc nie ma komu
dbać o peruki mieszkańców miasta. Na dodatek na Wrzosowych Wzgórzach
zamieszkały smoki, które niszczą pola i, jak to smoki, porywają owce i krowy.
Czarna rozpacz! ‒ zakończył lokaj.
Królewna zaniemówiła, bo zrozumiała,
że nie znajdzie w Cekinadzie spodziewanej pomocy.
‒ A tak poza tym, to nazywam się
Remigiusz Kot ‒ lokaj skłonił się nisko. ‒ Proszę chwilkę poczekać. Zaraz
wracam! ‒ powiedział i opuścił salę obrad.
Papilotta usiadła przy najbliższym biurku i miała ochotę się rozpłakać.
Była zmęczona i głodna jak wilk.
‒ Nie martw się, królewno ‒
pocieszyła ją Żaba. ‒ Na peno znajdzie się ktoś, kto podpowie nam, jak dostać
się do Królestwa Spełnionych Życzeń. No i da nam coś do zjedzenia ‒ rzekła i w
tej właśnie chwili do środka wkroczył Remigiusz Kot niosący tacę ze śniadaniem.
‒ Pan czyta w moich myślach! ‒
wykrzyknęła z radością królewna.
‒ Hurrrra! ‒ ucieszyła się Żaba, a
Papilotta rzuciła się na bułki z serem.
Lokaj musiał dwa razy biegać do ratuszowej kuchni, żeby dorobić kanapki
wygłodniałym podróżniczkom, które, najedzone i zadowolone, wyjaśniły mu cel
swojej wyprawy.
‒ Hmmm... ‒ westchnął Remigiusz Kot.
‒ To nie jest taka prosta sprawa. Nie można ot, tak sobie, otworzyć Wielkiej
Bramy do Królestwa Spełnionych Życzeń. Aż dziwne, że nigdy o tym nie słyszałaś,
królewno.
‒ Ja nigdy wcześniej nawet nie
słyszałam o takim królestwie! ‒ wybuchnęła Papilotta. ‒ Gdyby nie Żaba, to nie
wiedziałabym w ogóle, gdzie mam szukać naszego pałacu! O, moi biedni królewscy
rodzice, moje biedne guwernantki, nianie i gwardziści! Jak mogę ich uratować?
‒ Musisz poczekać na otwarcie
Wielkiej Bramy. A brama do Królestwa Spełnionych Życzeń otwiera się dokładnie
rok po wypowiedzeniu pechowego życzenia. Zatem, królewno, jeśli się nie mylę,
trzeba na to poczekać jeszcze jakieś trzysta sześćdziesiąt dni.
‒ Gdzie mam poczekać? ‒ Papilotta
rozejrzała się dookoła. ‒ Nie ma tu ani zamku, w którym mogłabym zamieszkać,
ani ogrodów z fontannami, które mogłabym podziwiać w czasie spacerów. Nie
chciałabym nikogo obrazić, ale Cekinada to zwykłe miasteczko. Wydaje mi się
też, że nie ma sensu pytać, czy znajdę tu fryzjera, który zaplecie mi papiloty,
narodową fryzurę w Królestwie Papilonii ‒ dodała dla wyjaśnienia.
‒ Możesz zamieszkać w jednym z
pustych pokoi na piętrze ratusza. I tak wszyscy urzędnicy wynieśli się stąd już
miesiąc temu. Burmistrz Łamigłówka leży w łóżku i wzdycha, ale akurat on nie
powinien ci przeszkadzać. Dla Żaby znajdziemy umywalkę i zrobimy z niej basen.
Papilotta zmarszczyła czoło.
‒ A co z moją służbą? Gdzie
pokojówki? Damy dworu?
Remigiusz Kot roześmiał się na cały
głos.
‒ Postawmy sprawę jasno, królewno.
Jedzenia mamy tyle, ile znajdziemy w spiżarni. Muszę cię ostrzec, że nie jest
tego dużo. Za ratuszem znajduje się ogródek, bardzo teraz zaniebany, bo pan
Łamigłówka zupełnie zapomniał o wyrywaniu chwastów. Trzeba będzie zakasać
rękawy, moja panno ‒ rzekł z uśmiechem. ‒ Ja nie będę miał czasu ci pomagać, bo
od rana do nocy muszę odpędzać od bramy wszystkich petentów. Bez przerwy
dobijają się do drzwi i chcą widzieć się z burmistrzem. A to w jego stanie jest
zupełnie niemożliwe, sama widziałaś. Jest tyle pilnych spraw do załatwienia, że
wprost nie wiem, do czego ręce włożyć ‒ westchnął.