W Betlejem Wesołym zrobił się szum:
w stronę szopy za miastem pędzi cały
tłum!
Biegnie jeden za drugim, krzycząc w
głos z radości
masa ludzi i zwierząt w takiej
kolejności:
szesnastu pastuszków, cztery
sekretarki,
pięciu biznesmenów w butach znanej
marki,
żony i kochanki, wół, osioł,
baranki,
gejów ze dwie pary, trzy górskie
owczarki,
ojców całe krocie, młodzieży tuziny,
osiem starych panien i całe rodziny.
Pudle i biedronki, żyrafy na łące,
dwa koła rolnicze, strażacy, zające.
Stajenka już pełna, aż trzęsie się
strzecha,
tam wąż zwisa z belki, pięknie
się uśmiecha.
Nawet trzej królowie swoje dary
wnoszą,
hałas niesłychany, wszyscy o coś
proszą:
niech szczęśliwy koniec ma dobry
początek,
niech tuż po niedzieli znowu będzie
piątek,
niech szef da podwyżkę i funduje
lody,
PZU opłaca i moralne szkody.
Trzydniowych weekendów i dłuższych
wakacji,
przyjaznych urzędów, żadnej
biurokracji,
płacenia gotówką (nic więcej na raty),
premii bardzo dużych i większej
wypłaty,
długich nóg, blond włosów, nos
według życzenia,
marmurów w łazience, czystego
sumienia,
życia jak po maśle, sympatycznych
ludzi,
żadnych chorób, żalów, niech nam się
nie nudzi.
Tak ogólnie mówiąc (a brzmi to
banalnie)
ma nam być jak w bajce: bosko,
idealnie!
Mały Jezus patrzy, drapie się po
głowie,
mruga do swej Mamy i tak im odpowie:
Ja jestem za mały, mieszkam tu w
stajence,
macie siebie nawzajem, nie mogę dać
więcej.
To jest moja rada, nic więcej nie
zrobię:
chcecie poznać prawdę o życiu, o
sobie?
Przejrzyjcie się w bombce, co się
jasno świeci,
śmiejcie się do siebie, popatrzcie
na dzieci.
Przytulajcie bliskich i pełni
czułości
szepczcie sobie do ucha wyznania
miłości.
Róbcie, co umiecie: sernik i roladę,
i babeczki z kremem, śledzie,
marmoladę.
Niech wam ironia pomaga, gdy smutek
doskwiera,
wierzcie w Kroniki Narnii, Harrego
Pottera.
Nie bądźcie tacy serio, na świecie
też są czary,
choć są niewidoczne, całe ich
bezmiary.
Potem się uśmiechnął, ułożył na
sianie,
pomachał Józefowi, całusa posłał
Mamie,
obrócił się na boczek i przykrył
pierzyną-
świat mu zawirował, we śnie się
rozpłynął.
Zrobiło się cicho. Wszyscy, co tam
stali,
na palcach wychodzili, do domu
wracali.
Biznesmen pod rękę wziął dwie
sekretarki,
żyrafa na grzbiecie wiezie trzy
baranki,
ze strażackich wozów widać psie
ogonki,
wąż niesie na plecach malutkie
biedronki.
Anieli w bieli śpiewać zaczęli,
zamigotały gwiazdy, zatańczyły
planety.
Ciągnął się za nimi złoty warkocz
komety...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz